Zawieszone życie

Na pewno słyszeliście już tysiące różnych historii o zgubnym wpływie alkoholu na życie człowieka. Alkohol uzależnia, przez niego rozpadają się rodziny, człowiek wpada w kłopoty finansowe, traci zdrowie, wyrzucają go z pracy, ma konflikty z prawem. Można tak wymieniać bez końca. Jednak historia pacjenta, na którego natknęłam się na studiach poruszyła mnie do głębi. Nigdy wcześniej nie podejrzewałam, że na skutek picia można stracić nawet to co on utracił.

Pierwszy raz spotkałam go na trzecim roku studiów. Ja byłam wtedy młodą mamą, miałam w domu trzymiesięcznego synka i na zajęciach często myślałam głównie o tym, żeby jak najszybciej do niego wrócić. Na ćwiczeniach z interny badaliśmy i rozmawialiśmy z wieloma pacjentami. Zdecydowanej większości z nich nie pamiętam. Jednak tamtego chłopaka zapamiętałam. Był niewiele starszy ode mnie, szczupły i wysoki brunet. Całkowicie sprawny, pracował fizycznie na budowie i nigdy wcześniej nie był nawet w szpitalu. Zapytany o jakiekolwiek choroby przecząco kręcił głową. Na pytanie o wcześniejsze hospitalizacje, powiedział że jedynie urodził się w szpitalu. Nigdy na nic poważnego nie chorował. Mówił, że jest zdrowy jak ryba. Do szpitala zgłosił się sam kilka dni wcześniej. Rano gdy wybierał się do pracy, spojrzał w lustro i zobaczył, że ma żółte oczy. To prawda, nie tylko twardówki, on cały był już wtedy żółty! Przebadaliśmy go od głowy do stóp, ale poza patologicznym zabarwieniem skóry, błon śluzowych i twardówek nie było innych odchyleń, może nieco powiększona wątroba.

Po takim badaniu i rozmowie z pacjentem, studenci relacjonują lekarzowi prowadzącemu zajęcia co wybadali i co podejrzewają. To były jedne z pierwszych zajęć na internie. Nie mieliśmy doświadczenia, ani w badaniu, ani w prowadzeniu rozmowy. Po naszej krótkiej prezentacji lekarz powiedział tylko jedno.

– A zapytaliście go o alkohol?

– Yyy… nie Panie Doktorze.

– To błąd. Ja pytałem. Pije kilka piw codziennie i czasem wódkę. Nie bardzo chciał o tym mówić. Już teraz ma wątrobę w kiepskim stanie, mimo swojego młodego wieku. Pouczyłem go, ale to od niego zależy co zrobi. – po czym spojrzał na zegarek – Dobrze, możecie już iść. Zapamiętajcie tego pacjenta to sztandarowy przykład poalkoholowej niewydolności wątroby.

– Ale nam się pacjent na piątek trafił – zaśmialiśmy się.

– Tak… w takim razie udanego weekendu. Nie przesadzajcie z alkoholem bo nigdy nie wiadomo co może się stać – lekarz pouczył nas na do widzenia i pożegnał się.

Minął rok. Byłam w drugiej ciąży i na czwartym roku studiów. Znów badaliśmy pacjentów. Tego dnia mieliśmy porozmawiać z trzema osobami. Dwóch starszych panów i jeden młody chłopak. Dziwnie znajoma twarz. Zastanawiałam się czy nie znam go ze szkoły. Spojrzałam w kartę choroby, raczej nie, jest z innego miasta. Może też tu studiuje? Zapytany, pokręcił głową. Jest na zwolnieniu, a wcześniej pracował na budowie. Już wiem! Przypomniałam sobie. Po pytaniu o poprzednie hospitalizacje, przyznał, że rok temu leżał w szpitalu z powodu żółtaczki. Teraz jego stan był zupełnie inny. Nie trzeba było pytać czy pije alkohol. Był wyniszczony, a jego badania laboratoryjne to odzwierciedlały. Było coś jeszcze. Jedna z najgorszych rzeczy jakie mogą spotkać człowieka, szczególnie tak młodego i pozornie zdrowego. Nasz pacjent był sparaliżowany. Miał władzę w rękach, jednak jego nogi bezwładnie leżały na łóżku. Miał krwiaka, który uciskając na rdzeń kręgowy, powodował zaburzenia czucia i uniemożliwiał poruszanie nogami.

Wątroba oprócz metabolizowania alkoholu jest odpowiedzialna za szereg innych funkcji naszego organizmu. Między innymi produkuje czynniki krzepnięcia. Rozrzedzona krew naszego pacjenta nie krzepła. U osoby z prawidłową krzepliwością taki krwiak nie byłby możliwy, jednak u kogoś z uszkodzoną wątrobą, jak najbardziej. Da się go usunąć operacyjnie jednak jest to zabieg ryzykowny i żaden chirurg nie podejmie się go u pacjenta, który ma tak rzadką krew, że mógłby wykrwawić się na stole operacyjnym. Z drugiej strony im dłużej coś uciska na rdzeń kręgowy tym mniejsze są szanse, że po mechanicznym usunięciu przeszkody rdzeń odzyska swoje właściwości. Szanse, że znów podejmie swoje funkcje spadają z każdym dniem, a wraz z nimi szanse na to, że pacjent będzie chodził.

Tak zawieszony był nasz pacjent. Czekając na polepszenie parametrów wątrobowych i powrót prawidłowych parametrów krzepnięcia. Zawieszony pomiędzy operacją, a leczeniem farmakologicznym. Pomiędzy wykrwawieniem się, a paraliżem. Pomiędzy szansą na całkowity powrót do zdrowia, a nieodwracalnym kalectwem. Zawieszony pomiędzy życiem, a śmiercią.

Nigdy nie spodziewałam się, że będę wiedziała jak ta historia się skończyła. Mój kontakt z pacjentem całkowicie się urwał. Od momentu gdy widziałam go po raz ostatni, gdy czekał na polepszenie swojego stanu i ewentualną operację, minęły trzy lata. Życie pisze zaskakujące scenariusze i jeden ze zbiegów okoliczności pozwolił mi dowiedzieć się co było dalej. Czy młody pacjent, którego zapamiętałam ze studiów zaczął znowu chodzić?

Byłam z dwójką dzieci na spacerze. Zwykłe wyjście z domu żeby dzieci trochę wyszalały się na placu zabaw, a przy okazji małe zakupy. Weszłam na moment do małego sklepiku na osiedlu. Miał ciasne przejścia pomiędzy regałami, gdzie ciężko było się minąć. Właśnie dlatego zwróciłam uwagę na mężczyznę na wózku. Siedział tyłem do mnie i zupełnie nie miałam miejsca by przejść. Zdecydowałam zaczekać. Zobaczyłam, że i tak jedzie już do kasy, a nie chciałam się z dziećmi przeciskać.

-Czy to wszystko? -Zapytała go ekspedientka.

-Tak, tylko piwa. -Odpowiedział młody chłopak i odwrócił się do mnie.

Wtedy go poznałam. To był mój pacjent. Ten który zaledwie kilka lat wcześniej w pełni sprawny pracował na budowie, a wieczorami popijał piwo. Ten, który później leżał sparaliżowany w szpitalu, bo mimo sygnałów ostrzegawczych od swojego organizmu nie przestał pić alkoholu. Nie każda historia ma dobre zakończenie. Ta nie ma. Nie zaczął znowu chodzić. Nie zerwał też z nałogiem.

Co jeszcze musi się stać, aby to zrobił?

Problem alkoholizmu dotyka co 14 osobę w Polsce. Tutaj możecie przeczytać o tym więcej.

Szczegóły związane z pacjentem zostały zmienione, a wszystkie podobieństwa są przypadkowe.

4 komentarze

  1. Karolina

    17 lutego, 2017 o 7:07 pm

    Podziwiam Cię za decyzje o byciu mamą i studiowaniem. Jak oceniasz , ktory rok studiów jezeli chodzi o ilość nauki byl najcięższy ? Czy po urodzeniu dzieci brałaś dziekankę ? Pozdrawiam

    Odpowiedz
    • Mama i stetoskop

      17 lutego, 2017 o 8:34 pm

      Dla mnie najtrudniejszy był pierwszy rok ? nie brałam dziekanki, pisałam jak to u mnie było w artykule „o mnie” ?

      Odpowiedz
  2. NIE ANIELICA

    18 lutego, 2017 o 10:52 pm

    Jego życie, jego wybory… Gorzej dzieciaki z Fas. Ich się nikt nie pytał.l

    Odpowiedz
  3. Dominik

    16 sierpnia, 2022 o 11:01 pm

    Warto przytoczyć tutaj najnowsze badania z The Lancet, że nie istnieje bezpieczna ilość alkoholu
    https://mp.pl/pacjent/choroby-ukladu-krazenia/aktualnosci/217593,eksperci-nie-ma-bezpiecznej-dawki-alkoholu
    https://sciencedaily.com/releases/2018/08/180824103018.htm

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przeczytaj także:

Najważniejsze elementy zdrowego i aktywnego stylu życia u dzieci

Jak zadbać o zdrowie swojego dziecka? O to by nie łapało co chwile infekcji, a w dorosłości uniknęło chorób cywilizacyjnych? Odpowiedzią na te pytania jest aktywność fizyczna i zdrowy styl życia [...] Czytaj więcej

Tabletka „dzień po”- co warto wiedzieć?

Wielu z nas słyszało o tabletce “dzień po”, jednak mało kto posiada na jej temat rzetelną wiedzę. I właśnie po to, został stworzony ten artykuł – aby przybliżyć temat, który wciąż jest [...] Czytaj więcej

Trądzik – Jak z nim walczyć?

Jeśli tu trafiliście to pewnie należycie do grupy osób, która zmaga się z trądzikiem i chcielibyście dowiedzieć się jak w prosty sposób się go pozbyć lub czy to w ogóle możliwe? Jakie są [...] Czytaj więcej